Było zimno, nawet cholernie zimno. Nie mieliśmy lustrzanki. Ale wydaje mi się, że na początku przygody z blogowaniem liczy się ilość, a nie jakość.
Mam na sobie swoją ulubioną (i jedyną) flanelową koszulę z second-handu, spodnie z New Yorkera i znów ocieplane Martensy. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz